Za dwa dni
wyjazd. 48 godzin do rozpoczęcia się obozu, i mojego lepszego życia. Jednak
zanim wyjadę, stoi przede mną nie lada wyzwanie. Wciąż nie spytałam się
rodziców o to, czy zgadzają się na mój wyjazd. Co mam zrobić? Nagle usłyszałam
dźwięk przychodzącego sms'a. Wzięłam do ręki swój telefon i odczytałam
wiadomość.
Od:
Harry
Termin wycieczki został przesunięty o jeden dzień. Jutro wyjazd :)
Uśmiechnęłam
się szeroko na samą myśl o tym, że wcześniej zobaczę Harr'ego. Nie odpisałam mu
nic, tylko schowałam telefon do kieszeni w swoich spodniach. Kolejno zeszłam na
dół, do łazienki, po to, by umyć ręce przed zbliżającą się kolacją. Pomyślałam
o tym, że to świetna okazja do porozmawiania z rodzicami.
– Mamo, tato?
– Uśmiechnęłam się łagodnie w ich stronę i zrobiłam słodką minkę, tak jak ten
kot ze Shrek'a.
Rodzice
oderwali się od swoich talerzy i ze zdziwieniem spojrzeli na mnie.
– Słyszeliście
o obozie muzycznym, które jest nad jeziorem? – Spytałam, kiedy oni skinęli
głowami. – I tu zaczyna się moja prośba do was... – Zaczęłam mówić, i głośno
przełknęłam ślinę. – Wiecie jak bardzo kocham śpiew? Chciałabym pojechać na ten
obóz, by sprawdzić swoje możliwości...
– Chyba
zwariowałaś! – Krzyknął tata, ale mama natychmiast go uciszyła.
– Wysłuchajcie
mnie do końca, proszę. – Uśmiechnęłam się łagodnie, i cicho westchnęłam. – Obóz
trwa cztery tygodnie, czyli miesiąc. Mamy czerwiec, czyli jestem coraz bliżej
wakacji... Moje oceny nie są najgorsze, nie jestem zagrożona, więc myślę, że
spokojnie sobie poradzę. – Skończyłam mówić i wyczekiwałam na reakcję matki i
ojca.
Mój tata
pokiwał przecząco głową - od razu wiedziałam, że ten pomysł mu się nie spodobał.
– Nie zgadzam
się na to! – Warknął, a moja mama podskoczyła ze strachu.
– Kochanie,
może to odpowiednia pora, by nasza córka się usamodzielniła? W końcu masz już
te osiemnaście lat... Pozwólmy jej decydować o własnym losie, co ty o tym
sądzisz? – Odezwała się kobieta, swoim melodyjnym głosem.
Ona, jako
jedyna była po mojej stronie i rozumiała mnie doskonale.
– Absolutnie
nie! Nie ma mowy! Nie zgadzam się! – Mój ojciec cały czas głośno krzyczał. W
dodatku był mocno zdenerwowany tak, jakbym miała wyprowadzać się z domu, a
przecież nic takiego się nie stało. – Jak wyobrażasz sobie to, że naszej córki
nie będzie w domu przez miesiąc?
– Tato, jestem
już duża...
– Skarbie, czy
ta wycieczka jest płatna? – Moja mama skierowała pytanie prosto do mnie.
Uśmiechnęła
się delikatnie i dyskretnie puściła mi oczko, tak, żeby nie zauważył tego
ojciec.
– Owszem. Cały
jej koszt wynosi 350 dolarów – oznajmiłam, a mój ojciec złapał się za głowę.
– Lea, czy ty
ją słyszałaś!? – Warknął podirytowany mężczyzna.
Moja matka
tylko ciężko westchnęła.
– Nina,
kochanie – powiedziała ciepłym głosem moja mama. – Ja się zgadzam. Dam ci te
pieniądze, i możesz jechać na obóz. A ojciec ma swoje humorki, ale wiedz, że
jemu to przejdzie. Jedź, baw się, póki możesz. – Stwierdziła, uśmiechając się
szeroko.
Wstałam z
krzesełka i wyściskałam swoją rodzicielkę za wszystkie czasy.
– Pamiętaj o
tym, żeby do nas dzwonić, albo pisać – napomniała, ściskając mnie czule.
Z całej tej
radości wyskoczyłam z kuchni jak poparzona, zapominając o zjedzeniu kolacji.
– Nina!
Wracaj! – Usłyszałam tylko poddenerwowany głos ojca, i to jak kłóci się z moją
matką o to, jak mogła pozwolić mi na taką rzecz.
Czasem mój
ojciec jest zbyt nadopiekuńczy. Stara się mnie chronić, dbać o mnie ponad
wszystko i wszystkich. Nie pozwala mi spotykać się z chłopakami, cud, że
pozwala mi wychodzić do szkoły. Bo najchętniej to zamknąłby mnie w domu na
cztery spusty i nigdzie nie wypuszczał. Przecież tak nie można! Nie jestem jego
niewolnikiem, tylko jedyną córką. Nie raz pamiętam, że płakałam przez to.
Wylewałam łzy w swoją puchową, czerwoną, ulubioną poduszkę. Kiedy znalazłam się
już w pokoju, w spodniach poczułam wibracje, a oznaczało to, że otrzymałam
sms'a.
Od: Harry
Spakowana? :)
Z całej tej
radości i szczęścia, na śmierć bym zapomniała, że wyjazd jest przesunięty na
jutro. A oznacza to, że już zaraz muszę zacząć się pakować. O Mój Boże!
Usiadłam na łóżku i zmysłowo podrapałam się po głowie.
Skąd
Harry do jasnej ciasnej ma mój numer telefonu?!
Potrząsnęłam
głową i zza drzwi wyjęłam swoją walizkę. Otworzyłam wszystkie szafki, i do niej
zaczęłam wrzucać najpotrzebniejsze rzeczy, których będę używać przez około
cztery tygodnie. Kiedy zorientowałam się, że moja walizka się nie domyka,
postanowiłam, że jeszcze jedną pożyczę od mamy. Jeśli wezmę ją bez pytanie,
chyba nie będzie zła?
Po cichu, na
paluszkach weszłam do sypialni rodziców. Zza firany wyciągnęłam jej torbę
podróżną, a gdy miałam już wychodzić, usłyszałam zbliżające się kroki.
Spanikowana, wślizgnęłam się pod łóżko. Zacisnęłam zęby, żeby nie wydobyć z
siebie żadnego dźwięku, a gdy po kilku minutach głosy zamilkły, postanowiłam
"wyjść" z ich pokoju, i pędem pognać do swojego. Po cichu zamknęłam
swoje drzwi, a torbę rzuciłam na łóżku,
gdzie po chwili do niej również wrzuciłam swoje ubrania.
Spakowane
walizki włożyłam pod łóżko, i szczerze powiem, że zajęło mi to nie całą
godzinę. Wtedy nagle zaburczało mi w brzuchu, dlatego postanowiłam, ze zejdę na
dół, by coś zjeść. Nie znalazłam nic pożytecznego w lodówce, co by przykuło
moją uwagę, dlatego postanowiłam zjeść ciasteczka czekoladowe, które mama
trzymała w słoiku, na lodówce. Niestety - los chciał, że za wiele nie urosłam
przez te osiemnaście lat. Aby dosięgnąć słoika, musiałam stanąć na krześle.
Więc tak też uczyniłam. Pech chciał, że wciąż nie mogłam dosięgnąć słoiczka.
Kiedy już mi to się prawie udało, zorientowałam się, że krzesło zaczyna się
bujać w jedną stronę. Spanikowana, złapałam słoik w obie ręce i wylądowałam na
ziemi, w wyniku czego obiłam sobie pośladki. Wstałam, rozglądając się dookoła,
i modliłam się w duchu, żeby nikt mnie nie usłyszał, bo z pewnością narobiłam
mnóstwo hałasu. Kiedy upewniłam się, że w pobliżu nikogo nie ma, od razu
wzięłam się na rozmasowywanie bolącej pupy.
Wchodząc do
swojego pokoju, usłyszałam głośne wibracje mojego telefonu. Westchnęłam na samą
myśl o tym, że wiadomość może być od Harr'ego. Zamknęłam drzwi, słoik z
ciasteczkami położyłam na biurku i do ręki wzięłam telefon, biorąc się za odczytywanie
wiadomości.
Od: Harry
Gotowa na wyjazd? :)
Nim zdążyłam
odłożyć telefon, dostałam drugą wiadomość od tego samego nadawcy. Oh, doprawdy!
Podoba mi się ten chłopak, ale czy on zawsze jest taki uciążliwy?
Od: Harry
Dlaczego nie odpisujesz? Jestem aż tak straszny, czy raczej przeraża
cię fakt, że napisał do ciebie sam Harry Styles? :)
Zachichotałam
pod nosem, i wzięłam do ręki kilka czekoladowych ciasteczek. Położyłam się na
łóżku, chwytając w ręce swojego laptopa. Postanowiłam potrzymać chłopaka w
niepewności, i odpisać mu po dłuższej chwili.
Do: Harry
Raczej to drugie.:)
Uśmiechnęłam
się szeroko do swojego wyświetlacza, i komórkę położyłam na szafce nocnej.
Sprawdziłam jeszcze facebooka, twittera i różne portale społecznościowe. A gdy
zachciało mi się spać, nie wiem kiedy, ale usnęłam z laptopem na kolanach.
*
Budzik obudził
mnie równo o 6.30. Z ogromnym zadowoleniem wstałam z łóżka i zabrałam się na
wykonywanie podstawowych czynności, takie jak np. mycie zębów, ubranie się itd.
Zazwyczaj, kiedy wstaję rano to jestem w podłym nastroju, jednak dziś było
inaczej. Cieszyłam się, i to bardzo. Dziś wyjeżdżam, chcąc nie chcąc nie będę
musiała wysłuchiwać zażaleń i pretensji mojego ojca. W szybkim tempie włosy
związałam w wysokiego koka, a rzęsy delikatnie maznęłam tuszem, aby podkreślić
moje duże, brązowe oczy.
Wyszłam z
domu, zabierając swoje walizki. Napisałam pożegnalną karteczkę rodzicom, by nie
martwili się zbytnio. Wiem, że mnie kochają i chcą mojego dobra, ale muszą
zrozumieć - głownie tata, że jestem już duża i chcę niektóre decyzje podejmować
sama. Droga z mojego domu, aż pod szkołę nie trwała zbyt długo. Kiedy szłam
podśpiewywałam sobie pod nosem swoją ulubioną melodię. Moja komórka zawibrowała
dwukrotnie. Przestraszyłam się, i wyciągnęłam ją z kurtki. Moim oczom ukazała
się wiadomość, ale tym razem, nadawcą nie był Harry.
Od: Zayn
Gdzie jesteś? Wszyscy już czekają :-)
Do: Zayn
Jestem w drodze. Bedę szybciej niż ty zdążyć powiedzieć słowo
"Czekolada". :)
A i pamiętaj, by mówić bardzo wolno. :)
Po nie całych
pięciu minutach znalazłam się pod szkołą, i jak się okazało, rzeczywiście
pozostali czekali tylko na mnie. Zaczynam czuć się ważną osobą, prawie, że
vipem. Kiedy wszyscy zgromadzeni zebrali się, wychowawczyni sprawdziła
obecność. Wszystko ze wszystkim się zgadzało, i dostaliśmy informację, że
możemy zacząć chowanie naszych walizek. Jednak zanim to uczyniłam, postanowiłam
porozmawiać z Zayn'em.
– Hej! Możesz
zaczekać? – Zaczęłam łagodnym głosem.
Chłopak
zdezorientowany odwrócił się w moją stronę i zmierzył mnie swoim wzrokiem.
Widząc moją niską posturę, uśmiechnął się nieśmiało.
– Czegoś
potrzebujesz, coś się stało? – Odezwał się tym swoim wyjątkowym głosem.
I wyraźnie
dało się wyczuć tę nutkę sarkazmu w jego akcencie. Zayn jako jedyny ze swojego
zespołu był wyznania muzułmańskiego, i
na pierwszy rzut oka wcale się tego nie wstydził. A jak było w rzeczywistości?
Nikt tego nie wie, bynajmniej ja.
– Skąd miałeś
mój numer? I dlaczego właściwie napisałeś do mnie?
Zayn Malik
zaśmiał się cicho i pokręcił głową.
– Yeah. Harry
poprosił mnie żebym napisał do ciebie, bo gdy on pisze, ty mu nie odpisujesz –
uśmiechnął się, ukazując swoje idealnie proste i białe zęby.
– I co w
związku z tym? – Spytałam, dziwiąc się.
– Pewnie bał
się, że nie przyjdziesz, ale najlepiej będzie jak sama się jego o to spytasz –
powiedział, dyskretnie puszczając mi oczko.
Pokręciłam
głową, i wzięłam swoje walizki do ręki, kierując się w stronę autokaru, by móc
zapakować je do bagażnika. Moja duża walizka sprawiała mi wiele trudności i
przeszkód, w dodatku była bardzo ciężka, i kiedy miałam ją podnosić, to mało co
nie przewróciłabym się. W tym czasie niespodziewanie poczułam zapach męskich
perfum mieszających się z mocnym wyciągiem z mięt. Czyli tak pachniał Harry -
bardzo pięknie. Odwróciłam głowę i ujrzałam obok siebie brązowe loki chłopaka.
Złapał moją walizkę, jedną, drugą i pomógł mi je wsadzić do bagażnika. Spojrzał
się na mnie z uśmiechem na ustach, a za
chwilę puścił mi oczko. Harry jest na prawdę przystojny. Cholernie mi się
podoba, ale nie wiem jak do niego zagadać. Tak zjadł mnie strach, że przy
zwykłym pomaganiu włożenia walizki mowę mi odebrało. A co będzie potem, gdy
zacznie ze mną rozmawiać?
Weszłam do
autobusu i pech chciał, że nie było już dla mnie wolnego miejsca. Na końcu
autobusu siedziałam sama, włożyłam słuchawki do uszu i przez całą drogę
słuchałam muzyki. Po niecałych trzech godzinach jazdy dotarliśmy bezpiecznie na
miejsce. Wszyscy wysiedliśmy z pojazdu, i zostaliśmy przydzieleni do swoich
pokoi. Mój pokój jest z numerem 5, a domek mam z niejaką Dylan Greenfence. Moja
szkolna grupa to równych piętnaście osób. Grupa z Los Angeles liczy
siedemnaście osób. Znalazła się także grupa z Cardiff, czyli innej części
Anglii - razem osiemnaście osób. Na całym obozie jest pięćdziesiąt uczniów,
którzy będą pod opieką pani: Fox, Lange, Boston i pana Shermana. Wszyscy ci
nauczyciele są związani z muzyką od dziecka, i widać, że jest to ich pasją.
Cały udział w tym obozie zespołu One Direction miał być ogromny. Mieli uczyć
nas śpiewu, tańca, gry na fortepianie, gitarze oraz perkusji. To w sumie
całkiem fajnie uczyć się od mistrzów, i mieć tą pewność, że wszystko będzie
zawsze idealne.
Gdy znalazłam
się w swoim przytulnym domku, od razu zabrałam się za rozpakowywanie. Do
godziny mniej więcej osiemnastej rozmawiałam cały czas ze swoją nową
współlokatorką. Dylan to na prawdę miła i otwarta dziewczyna, która jest wielką
fanką zespołu. Dowiedziałam się, że Dylan od zawsze jest zakochana w
Liam'ie. Cóż. Nie tylko ja, jestem
zadurzona w jednym z chłopaków One Direction.
Godzina punkt
dwudziesta, i musiałyśmy iść na plan, ponieważ chłopcy mieli dać koncert
powitalny na obozie. Nie zapomnijmy, że to właśni oni są główną atrakcję przez
ten cały miesiąc. Wyszłyśmy wcześniej z racji tego, że Dylan musiałam załatwić
swoją potrzebę. Hm. Jak się później okazało, byłyśmy pierwszymi gośćmi, dlatego
we dwie usiadłyśmy na trybunach i wsłuchiwałyśmy się w ćwiczone przez nich
piosenki. Każdy z chłopców miał niesamowity głos, a chrypka Harr'ego sprawia,
że zakochuję się w nim coraz bardziej. Zakochuję? Czy to dobre określenie? Nie.
Jestem nim zauroczona, i nie mogę przestań o nim myśleć. Zaśmieca moja głową 24
godziny przez cały tydzień.
One Direction
ani przez chwilę nie przerwali próby, ignorując przy tym naszą obecność. Kiedy
skończyli, a my zaczęłyśmy popiskiwać i głośno klaskać dopiero zwróciłyśmy ich
uwagę. Moja nowa koleżanka wstała i zaczęła śpiewać jedną z ich piosenek, ale
nie wychodziło jej to za dobrze, dlatego od razu zauważyłam, jak chłopcy
zaczęli się z nich śmiać. W końcu mieli rację, to wyglądało naprawdę zabawnie. Zayn
zaczął dziwnie przyglądać się Dylan, zupełnie tak jakby wpadła mu w oko.
Uśmiechał się do niej, jednak ona nie reagowała. Cóż. Po kilku chwilach zaczęli
schodzić się ludzie, a ja z brunetką podeszłyśmy pod samą scenę, by mieć lepszy
widok na "naszych" chłopców. Koncert sam w sobie był niesamowity.
Piosenki wpadały w ucho jak zawsze. Śpiewałyśmy razem ze wszystkimi, ale to panna
Greenfence darła się najgłośniej przekrzykując wszystkich wokół. Prawdziwa
directionerka, ah!
Po skończonym
"mini" koncercie, udałyśmy się do swojego domku. Przekraczając próg
drzwi, poczułam jak wibruje mi telefon. Szczęśliwa wyciągnęłam go z kieszeni i
z uśmiechem na ustach odczytałam treść sms'a.
Od: Harry
Pech chciał, że nie będę miał z tobą lekcji śpiewu. Jednak jestem na
tyle miły i zamieniłem się z panną Fox. Mam nadzieje, że się cieszysz :)
To widzimy się jutro, o ósmej? :)
W tym momencie
zabrało mi dech w piersiach. Poczułam tylko jak kręci mi się w głowie. A potem
była już tylko ciemność...