29 grudnia 2013

Rozdział pierwszy

Za dwa dni wyjazd. 48 godzin do rozpoczęcia się obozu, i mojego lepszego życia. Jednak zanim wyjadę, stoi przede mną nie lada wyzwanie. Wciąż nie spytałam się rodziców o to, czy zgadzają się na mój wyjazd. Co mam zrobić? Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Wzięłam do ręki swój telefon i odczytałam wiadomość.

Od: Harry
Termin wycieczki został przesunięty o jeden dzień. Jutro wyjazd :)

Uśmiechnęłam się szeroko na samą myśl o tym, że wcześniej zobaczę Harr'ego. Nie odpisałam mu nic, tylko schowałam telefon do kieszeni w swoich spodniach. Kolejno zeszłam na dół, do łazienki, po to, by umyć ręce przed zbliżającą się kolacją. Pomyślałam o tym, że to świetna okazja do porozmawiania z rodzicami.
– Mamo, tato? – Uśmiechnęłam się łagodnie w ich stronę i zrobiłam słodką minkę, tak jak ten kot ze Shrek'a.
Rodzice oderwali się od swoich talerzy i ze zdziwieniem spojrzeli na mnie.
– Słyszeliście o obozie muzycznym, które jest nad jeziorem? – Spytałam, kiedy oni skinęli głowami. – I tu zaczyna się moja prośba do was... – Zaczęłam mówić, i głośno przełknęłam ślinę. – Wiecie jak bardzo kocham śpiew? Chciałabym pojechać na ten obóz, by sprawdzić swoje możliwości...
– Chyba zwariowałaś! – Krzyknął tata, ale mama natychmiast go uciszyła.
– Wysłuchajcie mnie do końca, proszę. – Uśmiechnęłam się łagodnie, i cicho westchnęłam. – Obóz trwa cztery tygodnie, czyli miesiąc. Mamy czerwiec, czyli jestem coraz bliżej wakacji... Moje oceny nie są najgorsze, nie jestem zagrożona, więc myślę, że spokojnie sobie poradzę. – Skończyłam mówić i wyczekiwałam na reakcję matki i ojca.
Mój tata pokiwał przecząco głową - od razu wiedziałam, że ten pomysł mu się nie spodobał.
– Nie zgadzam się na to! – Warknął, a moja mama podskoczyła ze strachu.
– Kochanie, może to odpowiednia pora, by nasza córka się usamodzielniła? W końcu masz już te osiemnaście lat... Pozwólmy jej decydować o własnym losie, co ty o tym sądzisz? – Odezwała się kobieta, swoim melodyjnym głosem.
Ona, jako jedyna była po mojej stronie i rozumiała mnie doskonale.
– Absolutnie nie! Nie ma mowy! Nie zgadzam się! – Mój ojciec cały czas głośno krzyczał. W dodatku był mocno zdenerwowany tak, jakbym miała wyprowadzać się z domu, a przecież nic takiego się nie stało. – Jak wyobrażasz sobie to, że naszej córki nie będzie w domu przez miesiąc?
– Tato, jestem już duża...
– Skarbie, czy ta wycieczka jest płatna? – Moja mama skierowała pytanie prosto do mnie.
Uśmiechnęła się delikatnie i dyskretnie puściła mi oczko, tak, żeby nie zauważył tego ojciec.
– Owszem. Cały jej koszt wynosi 350 dolarów – oznajmiłam, a mój ojciec złapał się za głowę.
– Lea, czy ty ją słyszałaś!? – Warknął podirytowany mężczyzna.
Moja matka tylko ciężko westchnęła.
– Nina, kochanie – powiedziała ciepłym głosem moja mama. – Ja się zgadzam. Dam ci te pieniądze, i możesz jechać na obóz. A ojciec ma swoje humorki, ale wiedz, że jemu to przejdzie. Jedź, baw się, póki możesz. – Stwierdziła, uśmiechając się szeroko.
Wstałam z krzesełka i wyściskałam swoją rodzicielkę za wszystkie czasy.
– Pamiętaj o tym, żeby do nas dzwonić, albo pisać – napomniała, ściskając mnie czule.
Z całej tej radości wyskoczyłam z kuchni jak poparzona, zapominając o zjedzeniu kolacji.
– Nina! Wracaj! – Usłyszałam tylko poddenerwowany głos ojca, i to jak kłóci się z moją matką o to, jak mogła pozwolić mi na taką rzecz.
Czasem mój ojciec jest zbyt nadopiekuńczy. Stara się mnie chronić, dbać o mnie ponad wszystko i wszystkich. Nie pozwala mi spotykać się z chłopakami, cud, że pozwala mi wychodzić do szkoły. Bo najchętniej to zamknąłby mnie w domu na cztery spusty i nigdzie nie wypuszczał. Przecież tak nie można! Nie jestem jego niewolnikiem, tylko jedyną córką. Nie raz pamiętam, że płakałam przez to. Wylewałam łzy w swoją puchową, czerwoną, ulubioną poduszkę. Kiedy znalazłam się już w pokoju, w spodniach poczułam wibracje, a oznaczało to, że otrzymałam sms'a.

Od: Harry
Spakowana? :)

Z całej tej radości i szczęścia, na śmierć bym zapomniała, że wyjazd jest przesunięty na jutro. A oznacza to, że już zaraz muszę zacząć się pakować. O Mój Boże! Usiadłam na łóżku i zmysłowo podrapałam się po głowie.
 Skąd Harry do jasnej ciasnej ma mój numer telefonu?!
Potrząsnęłam głową i zza drzwi wyjęłam swoją walizkę. Otworzyłam wszystkie szafki, i do niej zaczęłam wrzucać najpotrzebniejsze rzeczy, których będę używać przez około cztery tygodnie. Kiedy zorientowałam się, że moja walizka się nie domyka, postanowiłam, że jeszcze jedną pożyczę od mamy. Jeśli wezmę ją bez pytanie, chyba nie będzie zła?
Po cichu, na paluszkach weszłam do sypialni rodziców. Zza firany wyciągnęłam jej torbę podróżną, a gdy miałam już wychodzić, usłyszałam zbliżające się kroki. Spanikowana, wślizgnęłam się pod łóżko. Zacisnęłam zęby, żeby nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku, a gdy po kilku minutach głosy zamilkły, postanowiłam "wyjść" z ich pokoju, i pędem pognać do swojego. Po cichu zamknęłam swoje drzwi, a  torbę rzuciłam na łóżku, gdzie po chwili do niej również wrzuciłam swoje ubrania.
Spakowane walizki włożyłam pod łóżko, i szczerze powiem, że zajęło mi to nie całą godzinę. Wtedy nagle zaburczało mi w brzuchu, dlatego postanowiłam, ze zejdę na dół, by coś zjeść. Nie znalazłam nic pożytecznego w lodówce, co by przykuło moją uwagę, dlatego postanowiłam zjeść ciasteczka czekoladowe, które mama trzymała w słoiku, na lodówce. Niestety - los chciał, że za wiele nie urosłam przez te osiemnaście lat. Aby dosięgnąć słoika, musiałam stanąć na krześle. Więc tak też uczyniłam. Pech chciał, że wciąż nie mogłam dosięgnąć słoiczka. Kiedy już mi to się prawie udało, zorientowałam się, że krzesło zaczyna się bujać w jedną stronę. Spanikowana, złapałam słoik w obie ręce i wylądowałam na ziemi, w wyniku czego obiłam sobie pośladki. Wstałam, rozglądając się dookoła, i modliłam się w duchu, żeby nikt mnie nie usłyszał, bo z pewnością narobiłam mnóstwo hałasu. Kiedy upewniłam się, że w pobliżu nikogo nie ma, od razu wzięłam się na rozmasowywanie bolącej pupy.
Wchodząc do swojego pokoju, usłyszałam głośne wibracje mojego telefonu. Westchnęłam na samą myśl o tym, że wiadomość może być od Harr'ego. Zamknęłam drzwi, słoik z ciasteczkami położyłam na biurku i do ręki wzięłam telefon, biorąc się za odczytywanie wiadomości.

Od: Harry
Gotowa na wyjazd? :)

Nim zdążyłam odłożyć telefon, dostałam drugą wiadomość od tego samego nadawcy. Oh, doprawdy! Podoba mi się ten chłopak, ale czy on zawsze jest taki uciążliwy?

Od: Harry
Dlaczego nie odpisujesz? Jestem aż tak straszny, czy raczej przeraża cię fakt, że napisał do ciebie sam Harry Styles? :)

Zachichotałam pod nosem, i wzięłam do ręki kilka czekoladowych ciasteczek. Położyłam się na łóżku, chwytając w ręce swojego laptopa. Postanowiłam potrzymać chłopaka w niepewności, i odpisać mu po dłuższej chwili.

Do: Harry
Raczej to drugie.:)
Uśmiechnęłam się szeroko do swojego wyświetlacza, i komórkę położyłam na szafce nocnej. Sprawdziłam jeszcze facebooka, twittera i różne portale społecznościowe. A gdy zachciało mi się spać, nie wiem kiedy, ale usnęłam z laptopem na kolanach.
*
Budzik obudził mnie równo o 6.30. Z ogromnym zadowoleniem wstałam z łóżka i zabrałam się na wykonywanie podstawowych czynności, takie jak np. mycie zębów, ubranie się itd. Zazwyczaj, kiedy wstaję rano to jestem w podłym nastroju, jednak dziś było inaczej. Cieszyłam się, i to bardzo. Dziś wyjeżdżam, chcąc nie chcąc nie będę musiała wysłuchiwać zażaleń i pretensji mojego ojca. W szybkim tempie włosy związałam w wysokiego koka, a rzęsy delikatnie maznęłam tuszem, aby podkreślić moje duże, brązowe oczy.
Wyszłam z domu, zabierając swoje walizki. Napisałam pożegnalną karteczkę rodzicom, by nie martwili się zbytnio. Wiem, że mnie kochają i chcą mojego dobra, ale muszą zrozumieć - głownie tata, że jestem już duża i chcę niektóre decyzje podejmować sama. Droga z mojego domu, aż pod szkołę nie trwała zbyt długo. Kiedy szłam podśpiewywałam sobie pod nosem swoją ulubioną melodię. Moja komórka zawibrowała dwukrotnie. Przestraszyłam się, i wyciągnęłam ją z kurtki. Moim oczom ukazała się wiadomość, ale tym razem, nadawcą nie był Harry.

Od: Zayn
Gdzie jesteś? Wszyscy już czekają :-)

Do: Zayn
Jestem w drodze. Bedę szybciej niż ty zdążyć powiedzieć słowo "Czekolada". :)
A i pamiętaj, by mówić bardzo wolno. :)

Po nie całych pięciu minutach znalazłam się pod szkołą, i jak się okazało, rzeczywiście pozostali czekali tylko na mnie. Zaczynam czuć się ważną osobą, prawie, że vipem. Kiedy wszyscy zgromadzeni zebrali się, wychowawczyni sprawdziła obecność. Wszystko ze wszystkim się zgadzało, i dostaliśmy informację, że możemy zacząć chowanie naszych walizek. Jednak zanim to uczyniłam, postanowiłam porozmawiać z Zayn'em.
– Hej! Możesz zaczekać? – Zaczęłam łagodnym głosem.
Chłopak zdezorientowany odwrócił się w moją stronę i zmierzył mnie swoim wzrokiem. Widząc moją niską posturę, uśmiechnął się nieśmiało.
– Czegoś potrzebujesz, coś się stało? – Odezwał się tym swoim wyjątkowym głosem.
I wyraźnie dało się wyczuć tę nutkę sarkazmu w jego akcencie. Zayn jako jedyny ze swojego zespołu  był wyznania muzułmańskiego, i na pierwszy rzut oka wcale się tego nie wstydził. A jak było w rzeczywistości? Nikt tego nie wie, bynajmniej ja.
– Skąd miałeś mój numer? I dlaczego właściwie napisałeś do mnie?
Zayn Malik zaśmiał się cicho i pokręcił głową.
– Yeah. Harry poprosił mnie żebym napisał do ciebie, bo gdy on pisze, ty mu nie odpisujesz – uśmiechnął się, ukazując swoje idealnie proste i białe zęby.
– I co w związku z tym? – Spytałam, dziwiąc się.
– Pewnie bał się, że nie przyjdziesz, ale najlepiej będzie jak sama się jego o to spytasz – powiedział, dyskretnie puszczając mi oczko.
Pokręciłam głową, i wzięłam swoje walizki do ręki, kierując się w stronę autokaru, by móc zapakować je do bagażnika. Moja duża walizka sprawiała mi wiele trudności i przeszkód, w dodatku była bardzo ciężka, i kiedy miałam ją podnosić, to mało co nie przewróciłabym się. W tym czasie niespodziewanie poczułam zapach męskich perfum mieszających się z mocnym wyciągiem z mięt. Czyli tak pachniał Harry - bardzo pięknie. Odwróciłam głowę i ujrzałam obok siebie brązowe loki chłopaka. Złapał moją walizkę, jedną, drugą i pomógł mi je wsadzić do bagażnika. Spojrzał się na mnie  z uśmiechem na ustach, a za chwilę puścił mi oczko. Harry jest na prawdę przystojny. Cholernie mi się podoba, ale nie wiem jak do niego zagadać. Tak zjadł mnie strach, że przy zwykłym pomaganiu włożenia walizki mowę mi odebrało. A co będzie potem, gdy zacznie ze mną rozmawiać?
Weszłam do autobusu i pech chciał, że nie było już dla mnie wolnego miejsca. Na końcu autobusu siedziałam sama, włożyłam słuchawki do uszu i przez całą drogę słuchałam muzyki. Po niecałych trzech godzinach jazdy dotarliśmy bezpiecznie na miejsce. Wszyscy wysiedliśmy z pojazdu, i zostaliśmy przydzieleni do swoich pokoi. Mój pokój jest z numerem 5, a domek mam z niejaką Dylan Greenfence. Moja szkolna grupa to równych piętnaście osób. Grupa z Los Angeles liczy siedemnaście osób. Znalazła się także grupa z Cardiff, czyli innej części Anglii - razem osiemnaście osób. Na całym obozie jest pięćdziesiąt uczniów, którzy będą pod opieką pani: Fox, Lange, Boston i pana Shermana. Wszyscy ci nauczyciele są związani z muzyką od dziecka, i widać, że jest to ich pasją. Cały udział w tym obozie zespołu One Direction miał być ogromny. Mieli uczyć nas śpiewu, tańca, gry na fortepianie, gitarze oraz perkusji. To w sumie całkiem fajnie uczyć się od mistrzów, i mieć tą pewność, że wszystko będzie zawsze idealne.
Gdy znalazłam się w swoim przytulnym domku, od razu zabrałam się za rozpakowywanie. Do godziny mniej więcej osiemnastej rozmawiałam cały czas ze swoją nową współlokatorką. Dylan to na prawdę miła i otwarta dziewczyna, która jest wielką fanką zespołu. Dowiedziałam się, że Dylan od zawsze jest zakochana w Liam'ie.  Cóż. Nie tylko ja, jestem zadurzona w jednym z chłopaków One Direction.
Godzina punkt dwudziesta, i musiałyśmy iść na plan, ponieważ chłopcy mieli dać koncert powitalny na obozie. Nie zapomnijmy, że to właśni oni są główną atrakcję przez ten cały miesiąc. Wyszłyśmy wcześniej z racji tego, że Dylan musiałam załatwić swoją potrzebę. Hm. Jak się później okazało, byłyśmy pierwszymi gośćmi, dlatego we dwie usiadłyśmy na trybunach i wsłuchiwałyśmy się w ćwiczone przez nich piosenki. Każdy z chłopców miał niesamowity głos, a chrypka Harr'ego sprawia, że zakochuję się w nim coraz bardziej. Zakochuję? Czy to dobre określenie? Nie. Jestem nim zauroczona, i nie mogę przestań o nim myśleć. Zaśmieca moja głową 24 godziny przez cały tydzień.
One Direction ani przez chwilę nie przerwali próby, ignorując przy tym naszą obecność. Kiedy skończyli, a my zaczęłyśmy popiskiwać i głośno klaskać dopiero zwróciłyśmy ich uwagę. Moja nowa koleżanka wstała i zaczęła śpiewać jedną z ich piosenek, ale nie wychodziło jej to za dobrze, dlatego od razu zauważyłam, jak chłopcy zaczęli się z nich śmiać. W końcu mieli rację, to wyglądało naprawdę zabawnie. Zayn zaczął dziwnie przyglądać się Dylan, zupełnie tak jakby wpadła mu w oko. Uśmiechał się do niej, jednak ona nie reagowała. Cóż. Po kilku chwilach zaczęli schodzić się ludzie, a ja z brunetką podeszłyśmy pod samą scenę, by mieć lepszy widok na "naszych" chłopców. Koncert sam w sobie był niesamowity. Piosenki wpadały w ucho jak zawsze. Śpiewałyśmy razem ze wszystkimi, ale to panna Greenfence darła się najgłośniej przekrzykując wszystkich wokół. Prawdziwa directionerka, ah!
Po skończonym "mini" koncercie, udałyśmy się do swojego domku. Przekraczając próg drzwi, poczułam jak wibruje mi telefon. Szczęśliwa wyciągnęłam go z kieszeni i z uśmiechem na ustach odczytałam treść sms'a.

Od: Harry
Pech chciał, że nie będę miał z tobą lekcji śpiewu. Jednak jestem na tyle miły i zamieniłem się z panną Fox. Mam nadzieje, że się cieszysz :)
To widzimy się jutro, o ósmej? :)

W tym momencie zabrało mi dech w piersiach. Poczułam tylko jak kręci mi się w głowie. A potem była już tylko ciemność...